wtorek, 6 września 2011

22. Ziaja sopotsun: żel łagodzący po opalaniu.

Witam.
Mam dość dużo przygotowanych recenzji i niezbyt dużo czasu na ich "poskładanie" i dodanie.
W każdym razie dzisiaj jeszcze o kosmetyku typowo wakacyjnym, dopóki nie jest za późno na tego typu recenzje.

Zacznijmy od tego, że jestem blada i wybitnie odporna na opalanie. Posiedzę na słońcu chwilę i od razu się spiekę. Zawsze opalam się na czerwono, a skóra potrafi mi schodzić parę razy w ciągu jednego lata.
W tym roku postawiłam na Ziaję-cenię sobie kosmetyki tej firmy, a szczególnie ich zapach-nawet jeżeli w kosmetykach znajdę sporo minusów-zapach generalnie uwielbiam.
Opakowanie: 200 ml. Opakowanie, które nie pozwala nam na wylanie za dużej ilości kosmetyku, co początkowo jest plusem, natomiast później staje się to uciążliwe. Już w połowie opakowania musiałam je odwracać i wstrząsnąć, żeby wydobyć żel.
Konsystencja: Dość gęsta, żelowa.

Zapach: Bardzo przyjemny. Orzeźwiający i świeży, kojarzył mi się od początku z szamponem dla dzieci i gumą balonową.
Aplikacja: Początkowo zostawia lepką warstwę, jednak trwa to tylko chwilę, gdyż szybko się wchłania.
Działanie: Muszę przyznać, że byłam bardzo niezadowolona w tej kwestii, potem opinię trochę zmieniłam, ale tak naprawdę żel nie pomógł mi, kiedy było mi to bardzo potrzebne. Przedostatniego dnia mojego pobytu w Grecji (kiedy to sądziłam, że jestem opalona i te pół godziny na słońcu bez kremu z filtrem nic mi nie zrobi i się myliłam) po wyjściu z wody trochę pochodziłam po plaży, pograłam w siatkówkę itd. i po powrocie do domu okazało się, że z tyłu wyglądam jak flaga Polski (dosłownie)- w jeden dzień spiekłam się bardziej niż inni przez tydzień, no i zaczęło się...piekło tak, że nie byłam w stanie ani leżeć, ani siedzieć, a za niecałe 24 godziny czekała mnie ponad 20-godzinna podróż do Polski. Sięgnęłam po ten żel i okazało się, że na takie oparzenia nie działa-mianowicie uczucie chłodzenia było, ale tylko na minutę, dwie- wsmarowałam w siebie pół opakowania i nic mi to nie dało.


Jednak po przyjechaniu do Polski, kiedy to skóra zaczęła swędzieć żel mi pomógł. Przestałam się drapać 24/7 i teraz generalnie nic już nie swędzi, skóra mi nie zeszła (Ziaji jednak tego raczej nie zawdzięczam).

Tak naprawdę do Polski dojechałam w miarę komfortowo dzięki innemu produktowi, którego resztka pomogła mi o wiele lepiej niż pół opakowania Ziaji, ale o nim napiszę jutro.

Wydajność: Moim zdaniem słaba. Nie wiem jak przy mniejszych oparzeniach, ale jeżeli mamy mocno spieczoną skórę, możemy w jednym momencie wylać na siebie całe opakowanie i dużo nam to nie da.
Cena: Około 8 zl za 200 ml, więc to wcale nie tak dużo. 

 Pozdrawiam. ;)

Ps. Na koniec taka mila niespodzianka: niedługo na blogu będziecie mogły spodziewać się rozdania z The Body Shop (w związku m.in. z moimi urodzinami :D), na pewno odbędzie się jesienią, jednak najpierw niech skończy się obecne rozdanie. 

3 komentarze:

  1. Mam ten sam żel i mam podobne odczucia. Zapach ma przecudowny, ale działać to za dużo nie działa. Czasami jak miałam podrażnioną skórę, to zamiast chłodzić to szczypał. Nie polecam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię kosmetyki Ziaji, dobre produkty za małą cenę ale jako kosmetyk po opalaniu zdecydowanie wybieram markę Eveline

    OdpowiedzUsuń
  3. niestety nigdy nie miałam okazji wypróbować:(


    zapraszam na rozdanie
    www.topmodeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Witam,
Cieszę się, że chcesz skomentować mój post.
Jeżeli chcesz mnie zaprosić na swojego bloga- zrób to, ale nie w formie spamu, zwróć też uwagę na treść postu.
Jeżeli dodałaś mnie do obserwowanych i chcesz, żebym również to zrobiła- wystarczy napisać.

Pozdrawiam.